Powoli wstałem z łóżka, podtrzymując się białej laski. Poszedłem do łazienki, gdzie przemyłem twarz, a grzebieniem jakoś poczesałem włosy, myśląc, że są ułożone dobrze.
Potem ubrałem się w garnitur. Zawsze leżał na tym samym wieszaku w tej samej szafie. Mam trudne życie, bo nikt nie wie, co robię w nocy, gdy powinienem spać. Jedynie Claire zna prawdę. Po tym, jak mnie uratowała, znajdując na wpółżywego w śmietniku, poznała sekret.
No dobra. Koniec rozmyśleń. Musiałem pójść do kancelarii. Otworzyłem drzwi i po schodach wyszedłem z budynku. Szedłem powoli, uważając na wszelkie przeszkody. Mimo wytężonych zmysłów, zdarzało się czasem wpaść na lampę uliczną, czy hydrant.
Po jakiś może 15 minutach, dotarłem na miejsce. Foggy pił kawę, co poczułem jej zapach od razu przy wejściu.
-Hej, Matt. Napijesz się kawy?- wstał od biurka, witając się ze mną przez uścisk dłoni
-Chętnie. Zrób jakąś mocną. Pamiętasz, że piję...
-Bez mleka, ale z dwoma łyżkami cukru- udało mu się zgadnąć
-Znasz mnie na wylot, Foggy. Zaczynam się bać- uśmiechnąłem się
-Avocados in law!- zawołał triumfalnie
-Haha!- zaśmiałem się, przypominając sobie, jak kiedyś przetłumaczył 'prawnicy' po hiszpańsku
Podszedłem do fotela i usiadłem. O dziwo mój przyjaciel nie spostrzegł sinych policzków, a czarne okulary zasłaniały oczy, które również nie wyglądały ładnie. Wolałbym nie narażać ich na niebezpieczeństwo, więc nie mogłem powiedzieć prawdy, co tak naprawdę się wydarzyło. Zwłaszcza Karen, która zrobiła dla nas tak wiele. Obecnie pomaga nam znaleźć klientów i zajmuje się papierkową robotą. Kiedyś pomogliśmy jej, więc ona pracuje z nami w kancelarii.
-Mamy jakiegoś klienta?- spytałem, czytając kartki z wydrukiem ostatniej dokumentacji przez Braille'a
-Karen ci powie, jak przyjdzie- przyniósł kawę i położył ją na stole
-Dzięki- odłożyłem papiery na bok, dotykając ostrożnie kubka, czując, jaki był gorący
-Wszystko gra?- dopiero teraz zauważył, że na twarzy były ślady po walce
-Przewróciłem się. Wiesz, jak to bywa- uśmiechnąłem się, lecz musiałem skłamać
-Na pewno?- dopytał dla pewności
-Na pewno- znowu skłamałem
Foggy kiedyś pozna prawdę, ale jeszcze nie jest na to gotów. Karen też niebawem się dowie, bo nie mogę ciągnąć kłamstw w nieskończoność.
Nagle ktoś otworzył drzwi. Słyszałem, jak jakaś osoba przeszła przez próg. Dźwięk obcasów, a potem ten łagodny głosik. To była Karen.
-Hej! A, co wy tak szybko? Myślicie, że mam jakiegoś klienta?
-Dobrze, jakbyś miała- odezwał się przyjaciel
-Niestety, ale na razie nie mam. Spokojnie. Ktoś się znajdzie...- oznajmiła, lecz niespodziewanie przerwała myśl
Słyszałem, jak jej serce bije szybko. Bała się. Od razu się o to zapytałem.
-Karen, dobrze się czujesz?
-Chciałam zapytać o to samo. Co ci się stało?- spytała z troską w głosie, dotykając delikatnie sinego policzka
-Przewróciłem się. Zdarza się- uśmiechnąłem się głupawo, drapiąc się w głowę
-Musisz bardziej na siebie uważać. Nie wolisz mieć psa?- również uśmiechnęła się, co było słyszalne, jak mówiła
-Lubię moją laskę- postukałem nią o podłogę
-Chcesz kawy?- spytał się Foggy
-Zrobię sama, ale dzięki
Nadal miałem wrażenie, jak próbowała coś przed nami ukryć, maskując swój wewnętrzny strach. Wciąż nie uzyskałem odpowiedzi, ale była już spokojniejsza.
Wziąłem jeden łyk kawy i poszedłem do kuchni, gdzie włączyła ekspres. Z szafki wyciągnęła kubek. Miałem zdolność taką na rodzaj sonaru, więc byłem w stanie określić, co położyła na stole. Czasem wydaje mi się, że ten cały wypadek musiał się zdarzyć. Nic nie dzieje się przypadkiem.
Chwilę milczenia chciałem przerwać, a przy okazji poznać jej utrapienia.
-Chcesz mi o czymś powiedzieć? Możesz mi zaufać- podszedłem do niej bliżej, trzymając za dłonie
-Skąd możesz wiedzieć, że coś nie gra? Przecież nie widzisz, jak płaczę- zdziwiła się, ale mówiła załamanym głosem
-A płaczesz?- spytałem delikatnie
-Nie!- stanowczo zaprzeczyła
-Po prostu chcę pomóc, ale może jej nie potrzebujesz
Już chciałem wyjść, ale w porę zostałem zatrzymany.
-Zaczekaj, Matt. Mogę ci zadać pytanie?- czułem, jak serce bije zbyt szybko, co na pewno było spowodowane stresem
-Pytaj- nie odwróciłem się, lecz nadal przeżywała strach
-Czy żałowałeś kiedyś, że coś zrobiłeś, ale nie było możliwe, by to naprawić?- ponownie drżał głos, ale i ręce
-Tak, Karen. I to nie raz- odpowiedziałem szczerze, przypominając sobie, jak prawie zabiłem człowieka przez chęć zemsty za śmierć ojca
Odszedłem od niej, wracając do picia kawy. Foggy szeleścił kartkami, szukając czegoś w dokumentach. Wszyscy są tacy nerwowi. Dlaczego? Przecież Fisk siedzi w celi. Jest dobrze, oprócz ciągłego zagrożenia w Hell's Kitchen. Nigdy nie wiadomo, co wyjdzie z cienia.
Po kilku minutach, kubek był pusty. Miałem energię do pracy, choć nadal prześladował ból przy jakimkolwiek ruchu.
-Czego szukasz? Przecież rachunki są zapłacone, a klientów żadnych nie ma
-Nic ciekawego- wiedziałem, że starał się coś ukryć
-Mów, co cię gryzie?- czułem, jak oddech się mu zmienia
-Martwię się o Karen. Ostatnio unika ze mną rozmów. Nie mówiła ci, dlaczego tak robi?- wyrzucił z siebie problem
-Dziwnie się zachowuje, ale najpierw śmierć Eleny, potem ginie Ben Urich. Potrzebuje czasu, żeby zaakceptować te tragiczne wydarzenia- pomyślałem na spokojnie, lecz też martwiłem się
-To nie fair, że przez Fiska zginęli! To wszystko jego wina! Powinien Daredevil go zabić! Nikt nie powinien oszczędzać takiego drania!- wściekł się, uderzając pięścią w stół
Od razu przybiegła Karen. Głośno krzyknęła, żeby się opanował, bo zrobi coś głupiego. W jej głosie słyszałem załamanie i płakała. Płakała, ale nadal krzyczała z bezradności.
-Nie mów już o tym! Nie przywrócisz im życia! Chętnie bym go zabiła, ale nie mogę! Foggy, uspokój się! Zapomnij o tym!
-Nie zapomnę! Prawo nie pomogło Elenie! Będę pamiętać to do końca życia!- znów uderzył w stół, ale chciał wyrzucić z siebie cały żal
-Może zginęli, ale wciąż będą wśród nas jako duchy, ale dzięki nim, Fisk ogląda świat zza krat. Pomyślcie, czego dokonali. Pomyślcie, że dzięki nim, Hell's Kitchen stanie się lepszym miejscem, a Daredevil zadba, by nie stała się kolejna tragedia. My będziemy ich pamiętać jako wspaniałych ludzi, tylko musimy pogodzić się z przeszłością. Mamy siebie i musimy trzymać się razem- podszedłem do przyjaciół i przytuliliśmy się, roniąc kilka łez
Foggy nieco ochłonął. Cała nasza trójka odetchnęła z ulgą, aż nie było tej napiętej atmosfery. Jednak mój zmysł wychwycił dźwięk syren policji niedaleko od kancelarii. Pożegnałem się z nimi i wyszedłem. Musiałem szybko przebrać się w Daredevila, by sprawdzić, kto szuka kłopotów. Liczyłem na błyskawiczne pozbycie się problemu, ale nie zdawałem sobie sprawy, z kim miałem się zmierzyć.
---**---
Ok. Tak dla wyjaśnienia, bo zapomniałam to na wstępie dać. To jest jakby kontynuacja serialu Daredevil ( można powiedzieć, że robię 2 sezon), ale z małymi zmianami. Sezon 1 skończył się aresztowaniem Fiska. To po kolei
- Foggy nie zna tożsamości Daredevila
- Matt ma ten sam strój, co na początku
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz